Zwierciadło Podcasty

Zwierciadło
undefined
Dec 11, 2025 • 51min

„Potrafiłem być wierny kochance”. Maciej Maleńczuk o wojnie płci, kobiecej perfidii i starości | „Mężczyzna jest człowiekiem”, odc.9

- Perfidia i knucie to cechy damskie. I ja je w sobie też mam - gdy Maciej Maleńczuk mówi o sobie, kobietach i męskości, nie dostajemy gładkiej opowieści o dojrzewaniu. Dostajemy człowieka, który od lat idzie po omacku, czasem z gitarą, częściej z własnymi demonami. W podcaście Mężczyzna jest człowiekiem odsłania świat pełen sprzeczności. Tu męskość jest i walką, i wstydem, i dumą. Jest historią z bliznami, które wracają w najmniej oczekiwanym momencie.Maleńczuk mówi, jak to on, bez ceregieli. Męskość to dla niego walka. Nie metafora, lecz organiczne zmaganie z sobą samym. Chłopcy płaczą, przyznaje, ale tylko wtedy gdy sytuacja rzeczywiście dociska do ściany. Nie dlatego że ktoś tak powiedział w poradniku psychologicznym. Raczej dlatego że w każdym mężczyźnie siedzi jakiś stary pies, który wytrzymuje długo, a potem nagle puszczają mu nerwy.Męskość jako walkaW jego opowieści męskość nie ma jednego kształtu. Jest ulepiona z wątpliwości, z niechęci do sentymentalizmu, z odwagi do przyznania się że coś boli. - Starość u mnie wygląda tak, że co chwila mi się przypominają jakieś syfy z życia - rzuca mimochodem. I w tej prostocie jest cały program antyheroicznej męskości. Bez pozłoty, bez pancerza.Wojna płci i cała resztaMaleńczuk nie ma złudzeń. Świat kobiet i mężczyzn nie zawsze się dogaduje. - Jest wojna płci - mówi. I słychać w tym nie tyle mizoginię, ile raczej doświadczenie człowieka który wiele razy próbował ustawić swoje życie, a ono i tak ustawiał ostatecznie jego.- Niejedna kobieta to prawdziwa piekielnica. Perfidia i knucie to cechy damskie i ja je w sobie też mam - dodaje z przekąsem i obnaża mechanizm który w nim działa. Mężczyzna nie jest z Marsa, kobieta nie jest z Wenus. Jesteśmy z jednego bałaganu psychicznego, który każdy próbuje przeżyć we własnym rytmie. - Kobiety są bardzo subiektywne - rzuca, a przecież to zdanie opisuje też jego samego. Subiektywność, emocjonalność, impulsywność nie są tu domeną jednej płci. Są elementami wspólnego ludzkiego losu.Szołbiznes, alkohol i cena błyskotekMaleńczuk łamie też wygodne stereotypy o uzależnieniach. - Od alkoholu nie uzależniłem się na ulicy, ale na balangach w szołbiznesie, - mówi i trafia w sedno opowieści o męskości współczesnej, która tak często udaje odporność, a w praktyce pęka właśnie tam gdzie świeci najjaśniej. Artysta ma świadomość tego, że sukces bywa śliski jak lustro w klubowej łazience, a mężczyzna w błysku fleszy może się posypać szybciej niż myśli. Gorzka, ale prawdziwa lekcja.Związki, dzieci i klęska kochanekKiedy rozmowa schodzi na związki, Maleńczuk rysuje obraz brutalnie szczery. Fundamentem jego relacji zawsze było rodzicielstwo. - Jak masz dzieci to masz kilka miłości, a kochanka to jedna miłość - mówi. - Wiele kochanek nie mogło uwierzyć, że przegrywa z moją starą. Wszystkie poniosły klęskę - przyznaje. Wypowiedziane surowo, niemal reportersko, brzmi jak bilans poniesiony na własnej skórze. Jednocześnie natychmiast dorzuca, że potrafił być wierny kochance. Paradoks? Raczej kolejny ślad po życiu, które nie układa się w równą linię logiczną, tylko w sinusoidę pragnień, nudy, poczucia obowiązku i ucieczek.Mężczyzna, który zostaje człowiekiemW świecie Maleńczuka męskość nie jest projektem do wykonania. Jest procesem, którego nie da się zamknąć w definicji ani zamrozić w modnych pojęciach. To męskość, która się wymyka. Raz jest gniewna, raz melancholijna. Raz chroni, raz rani. Raz buduje, raz niszczy.Może właśnie dlatego w jego opowieściach jest siła. Bo wbrew pozorom to historia o człowieku który nie udaje, że jest stabilny. Przyznaje, że pamięć dokucza, że ego szarpie, że lęk potrafi pokazać pazur. A jednak trzyma kurs. Może krzywy, może nieoczywisty, ale własny.I tu, paradoksalnie, wracamy do tytułu podcastu. Mężczyzna jest człowiekiem, a człowiek to istota w ciągłej naprawie. Właśnie dlatego te rozmowy mają sens. W tym bałaganie jest prawda. Nie zawsze ładna, ale zawsze żywa. 
undefined
Dec 10, 2025 • 36min

„Przewalać czas na zebraniach dla 10 osób za 100 tys. to wolno". Czy w pracy liczy się tylko ego? | „zaTASKowani 2”, odc. 12

- Łatwo machnąć trzygodzinne spotkanie z 10 osobami, które kosztuje 100 tys. złotych, a organizuje je ktoś, komu nie wolno wydać 500zł - mówi Róża Szafranek, ekspertka od HR w 12. odcinku podcastu „zaTASKowani 2” i otwiera drzwi do rzeczywistości, w której firmy wypisują swoje wartości na ścianie, a technologia, która miała nas uwolnić, tylko przyspiesza wyciek energii, granic i sensu. Badania potwierdzają: Polska bije europejskie rekordy technostresu, hybryda częściej wykańcza niż pomaga, a pracownicy tkwią w wiecznym „tak, ale”, jak zauważa komiczka Karolina Norkiewicz.„Dla każdego pracownika najważniejsze jest jego własne ego” – mówi w 12. odcinku „zaTASKowanych 2” Róża Szafranek, założycielka HR-hints. Ten odcinek to sygnał alarmowy dla wszystkich, którzy żyją w trybie always-on – nawet wtedy, gdy próbują spać. O tym rozmawiamy w nowym odcinku podcastu „zaTASKowani 2” z Różą, założycielką HR Hints, oraz Karoliną Norkiewicz, komiczką z Klubu Komediowego i współscenarzystką serialu „The Office PL”.Techno-codzienność, czyli kiedy praca wchodzi do łóżkaZ raportu Focus on Business / Pro Progressio dotyczącego technologii w środowisku pracy wynika, że ponad 73 procent Polaków sprawdza służbową pocztę poza godzinami pracy, a 1/3 robi to kilka razy dziennie. Do tego ponad połowa badanych deklaruje narastającą inwazyjność technologii, a 1/3 twierdzi, że technologia bardzo mocno zaburza równowagę między życiem a pracą.Brzmi znajomo? Róża Szafranek nie traci czasu na eufemizmy: „większość rzeczy w firmach jest na gębę”. W takim środowisku aplikacje przestają być narzędziami – stają się nadrzędnymi strażnikami naszej codzienności.Badania pokazują, że model hybrydowy generuje wyższy poziom technostresu niż praca wyłącznie zdalna lub stacjonarna. Ciągłe przełączanie się między dwoma rytmami dnia, dwoma kulturami pracy, dwoma oczekiwaniami – to obciążenie nie do przecenienia.Cham, który nie włącza kamerkiWedług raportu ADP People at Work 2023/2024 pracownicy zdalni o 1/3 częściej obawiają się utraty pracy niż ci w biurze lub hybrydzie. A 1/4 z nich uważa, że są bardziej monitorowani niż pracownicy stacjonarni. W takich warunkach firmy powinny zadbać przede wszystkim o klarowną komunikację, ale często tak się nie dzieje, a pracownicy dowiadują się o błędach post factum. - Człowiek słyszy: jesteś chamem, bo trzy razy nie włączyłeś kamerki na callu. Gdzie twoja kultura osobista? Nie ma czegoś takiego jak kultura osobista. Jak wymagasz włączania kamerek na spotkaniach, to powiedz to ludziom” – mówi Szafranek i pokazuje sedno problemu: technologia nie jest stresująca sama w sobie. Stresujące są oczekiwania bez komunikacji, zasady niejasne, polecenia nieformalnie domniemane, a potem egzekwowane jak świętość.„Tak, ale”Raport NFON / Statista Q 2022 umieszcza Polskę w ścisłej europejskiej czołówce technostresu: 1/4 Polaków doświadcza go na co dzień, co trzeci pracownik narzeka na zatarcie granic między życiem a pracą, a 40 procent chce wyraźnego oddzielenia tych sfer – to najwyższy wynik w Europie.A jednak firmy nadal zaklejają ściany deklaracjami. - Najgorzej, jak wartości firmy są wywieszone na ścianach, jak widzę np., że wisi„ komunikacja”, to wiem, że właśnie w tej firmie jej nie ma, a pracownicy mówią: komunikacja? Nie wiem nawet jak mój szef się nazywa, bo go już trzy razy zmienili i nie pofatygowali się mnie poinformować - tłumaczy. - Ludzie słyszą, że u nas w firmie można popełniać błędy, a następnego dnia pracownicy za błędy są zwalniani. To powoduje, że boją się podejmować ryzyko czy zgłaszać pomysły - dodaje Szafranek. - Często też w samych spotkaniach tzw. kreatywnych wcale nie chodzi o wybór najlepszego pomysłu, bo szef przychodzi z gotowym rozwiązaniem, a ty słyszysz: podoba mi się twój pomysł, ale... To „tak, ale” powoduje, że odechciewa się kreatywności - mówi Karolina Norkiewicz i proponuje alternatywę do tego komunikatu.- Chcemy pracować z ludźmi, którzy mają małe ego, ale wysoką samoocenę - puentuje Szafranek.
undefined
Dec 9, 2025 • 54min

„Wmawia się nam, że mamy znać odpowiedź na każde pytanie”. Dr Agnieszka Kozak o tym, że jedno słowo może nas zamrozić na lata | „Szkoła zaufania" odc. 1

- Lubię takie zdanie, że życie jest zawsze po naszej stronie, ale nie zawsze po naszej myśli - mówi psychoterapeutka, dr Agnieszka Kozak w premierowym odcinku nowego podcastu Zwierciadła „Szkoła zaufania". Tylko jak je wcielić w życie? Co to znaczy zaufać życiu w czasach, w których każde wahnięcie rynku, nastrojów społecznych czy własnej biografii potrafi zburzyć misternie ustawiony plan? Dlaczego samo słowo zaufanie brzmi dla wielu jak luksus, na który nie ma przestrzeni w świecie, gdzie wszystko trzeba przewidzieć i zabezpieczyć?Pierwszy odcinek podcastu „Sztuka zaufania” otwiera rozmowę o odwadze, która nie polega na zaciskaniu zębów, lecz na umiejętności powiedzenia nie wiem i pielęgnacji w sobie ciekawości, w miejsce zamrożenia, które u wielu z nas pojawia się w wyniku zawstydzających doświadczeń.Czym właściwie jest egzystencjalne zaufanieZaufanie do życia brzmi jak slogan z poradnika, który świetnie sprzedaje się w księgarniach, ale trudniej przełożyć go na codzienność. W rozmowie Magdaleny Kuszewskiej z dr. Agnieszką Kozak pojawia się pojęcie egzystencjalnego zaufania. To nie jest ufność w ludzi, instytucje czy nawet własne kompetencje. To zgoda na to, że życie ma swój rytm, logikę i dynamikę, którą możemy współtworzyć, ale której nigdy nie kontrolujemy do końca. Dr Kozak przypomina że nam się wmawia że mamy znać odpowiedź na każde pytanie, a jeśli jej nie znamy to znaczy że coś jest z nami nie tak. Tymczasem zaufanie egzystencjalne zakłada że czegoś nie wiem bo ja mam ciekawość. Niepewność nie jest więc wadą konstrukcyjną człowieka lecz warunkiem ruchu.To wcale nie jest proste. - Przyznanie się do tego że w życie wpisana jest niewiedza to prawdziwa odwaga - mówi terapeutka. W kulturze która premiuje pewność, wiedzę, kompetencję i ciągłą gotowość do działania, zdanie mam prawo czegoś nie wiedzieć brzmi prawie jak bluźnierstwo. Ale to właśnie ono otwiera przestrzeń na relację z życiem, a nie nieustanne zarządzanie nim jak projektem o wysokiej priorytetowości.Lęk jako hamulec i nauczycielLęk przed przyszłością nie jest objawem słabości. Jest sygnałem że chcemy mieć wpływ na to co nas spotka, tylko brakuje narzędzi kontroli. Tyle że kontrola w pewnym momencie staje się więzieniem. Kozak zauważa że w pewnym momencie przestajemy eksplorować życie bo musimy mieć pewność. Zamiast smakować kolejne etapy egzystencji zaczynamy je projektować tak jakby były linią produkcyjną.Magdalena wtrąca, że jedno słowo może nas zamrozić. W odpowiedzi dr Kozak opowiada, jak podczas lekcji śpiewu sama odkryła to zamrożenie na sobie. Bo wystarczy komunikat który budzi w nas wstyd lub strach i nagle wszystkie wewnętrzne zasoby przestają płynąć. Zaufanie nie oznacza więc braku lęku, lecz umiejętność jego odczytywania. Życie nie wymaga od nas byśmy byli niewzruszeni. Wymaga byśmy się nie zawiesili na tym co nas przestraszyło. To ruch i przepływ są dowodami że nadal jesteśmy w kontakcie ze światem.Zapraszamy na nowy podcast „Sztuka zaufania”. To sztuka świadomej rezygnacji z iluzji, że wszystko da się zaplanować. I może właśnie w tej rezygnacji rodzi się najgłębsza forma wewnętrznego piękna. Nie efektowna, lecz prawdziwa, która sprawia, że nawet, kiedy nie wiemy dokąd zmierzamy, potrafimy pozostać w ruchu. 
undefined
Dec 3, 2025 • 46min

„Większe ryzyko raka piersi jest, gdy kobieta pije dwa kieliszki wina dziennie”. Dr Tadeusz Oleszczuk o tzw. złotej zasadzie przy HTM | „Jak zdrowie”, odc. 11

Choć 80 procent kobiet przechodzi menopauzę źle, a 20 procent bardzo źle, tylko kilka procent w Polsce decyduje się na hormonalną terapię menopauzalną. Dlaczego? W 11. odcinku podcastu Jak zdrowie Anna Augustyn-Protas rozmawia z dr. Tadeuszem Oleszczukiem – ginekologiem, który nie tylko prostuje mity narosłe wokół hormonalnej terapii zastępczej, ale też proponuje własną, „złotą” koncepcję leczenia. Mówi bez ogródek: większość zdrowych kobiet „może i powinna” korzystać z terapii. Jednak pod jednym warunkiem – że zaczniemy ją wcześnie, najlepiej do 10 lat od ostatniej miesiączki.Menopauza to doświadczenie, które dotyka niemal wszystkich, ale o którym wciąż mówimy szeptem. Statystyki są bezlitosne. „Jeśli 80 procent kobiet przechodzi menopauzę źle, a 20 procent bardzo źle, to coś tu nie gra” – zauważa dr Oleszczuk. Uderzenia gorąca, bezsenność, mgła poznawcza, spadek energii, suchość pochwy, spadki nastroju, zmiany w metabolizmie – lista objawów jest długa i realnie obniża jakość życia, pracy, relacji.A jednak tylko kilka procent Polek trafia na terapię, która – według obecnej wiedzy – jest najskuteczniejszym sposobem łagodzenia objawów menopauzy.Dlaczego więc wciąż tak rzadko z niej korzystamy? Lekarz mówi wprost: lata zafałszowanych badań i medialnych sensacji zrobiły swoje.Jak zniszczono reputację HTMDr Oleszczuk opowiada historię, którą środowisko medyczne wciąż musi odkręcać. W głośnych badaniach sprzed dwóch dekad wzięły udział kobiety po 60. roku życia, często z otyłością i już obciążone zdrowotnie.„Podano im hormonalną terapię menopauzalną i wykazano wzrost ryzyka raka piersi. A potem rozciągnięto ten wynik na wszystkie kobiety – także te młodsze, zdrowe, które mogłyby z terapii skorzystać najbardziej” – tłumaczy ginekolog i jako kontrargument wskazuje porównanie: „Ryzyko raka piersi jest większe od dwóch kieliszków wina dziennie niż od prawidłowo prowadzonej terapii hormonalnej”.Co naprawdę zwiększa ryzyko raka? W podcaście pada jeszcze jedna, istotna statystyka: 80 procent nowotworów pojawia się po 50. roku życia, kiedy organizm jest już zwyczajnie „zużyty” – jak zaznacza prowadząca.Ryzyko rośnie nie dlatego, że kobieta przyjmuje estrogeny, lecz dlatego, że przekracza pewien próg biologiczny. To naturalne. A prawidłowo prowadzona terapia – według aktualnych badań – nie zwiększa ryzyka bardziej niż codzienne życiowe nawyki, które bagatelizujemy: alkohol, brak ruchu, przewlekły stres, zła dieta.Złota zasada przy HTMDr Oleszczuk nie tylko prostuje mity, ale też przedstawia własne podejście – „złotą zasadą przy HTM”, która zakłada m.in. wczesne rozpoczęcie terapii, najlepiej w tzw. „oknie estrogenowym”. To właśnie czas ma kluczowe znaczenie. „Większość zdrowych kobiet może stosować HTM bezpiecznie, ale najlepiej zacząć do dekady od zaniku miesiączki. Wtedy działamy z organizmem, a nie pod prąd” – podkreśla lekarz.Dlaczego mimo to kobiety czekają? Strach, dezinformacja i brak edukacjiStrach przed rakiem piersi, brak kompetencji niektórych lekarzy, tabu wokół seksualności dojrzałych kobiet, brak edukacji w podstawowej opiece zdrowotnej – to wszystko składa się na niechęć wobec HTM.„Tymczasem badania potwierdziły skuteczność pięcioletniej terapii. A najtrudniejsze w menopauzie są pierwsze 2 do 6 lat. To właśnie ten czas, w którym najbardziej potrzebujemy wsparcia” – przypomina dr Oleszczuk.Testosteron też jest kobietą: libido, werwa, poczucie sprawczościJednym z ciekawych wątków rozmowy jest suplementacja testosteronu, którą dr Oleszczuk stosuje u części pacjentek.Efekty? „Poprawia się libido, ale też wraca werwa – energia do działania, chęć realizowania planów, radość” – mówi.Ten temat w Polsce wciąż bywa traktowany jak kontrowersja, choć w dużej części krajów Europy Zachodniej to standard elementu terapii.
undefined
Dec 2, 2025 • 53min

„Śpiewałyśmy to tak, jakbyśmy miały pistolet przy głowie”. Gwiazdy spektaklu „Aniołki Mussoliniego” o tym, że sprawczość jest na depresyjne czasy | „Kultura i inne przyjemności”

Dymy między nami były straszne. Jak było źle, zamawiałyśmy pierogi ze szpinakiem - mówią Ewa Prus, Katarzyna Zielińska i Barbara Kurdej-Szatan o nowym spektaklu Teatru ROMA „Aniołki Mussoliniego". To musical o kobietach, które próbują ocalić siebie, swoją sztukę i godność w czasach grozy. Zofia Fabjanowska rozmawia z aktorkami, które wcielają się w bohaterki balansujące między strachem a sceną. A także o tym, dlaczego śmiech jest formą oporu, pasja ratunkiem, a najsilniej ratują nas… inne kobiety.Kobiety na scenie, kobiety w historiiAniołki Mussoliniego to spektakl, który nie ucieka od trudnych tematów. Muzyka, kabaretowe sznyty i rozmach musicalu spotykają się tu z cieniem faszyzmu, strachem i walką o przetrwanie. Barbara Kurdej-Szatan przyznaje, że w historii tych postaci jest coś poruszającego i przewrotnego.Żydówki w czasach hitleryzmu zrobiły karierę – mówi. – Paradoks tamtego świata polegał na tym, że talent bywał przepustką do chwilowego bezpieczeństwa. Ale cena za to bywała potworna. To właśnie napięcie między występem a zagrożeniem stało się kluczem do spektaklu. Aktorki opowiadają, że wielokrotnie grały i śpiewały tak, jakbyśmy miały pistolet przy głowie. Nie jako metafora. Jako emocja, która naprawdę wchodzi w ciało.Pasja jako broń przetrwaniaW centrum tej opowieści stoją kobiety. Ich trudne relacje, ich ambicje, ich kruchość i siła.Kasia: dziewczyny przetrwały dzięki pasji – mówi Katarzyna Zielińska, podkreślając, że w opowiadanej historii nie ma taniego heroizmu. Jest za to determinacja, gniew i energia, która chwilami bardziej przypomina desperację. Kasia: sprawczość jest na depresyjne czasy – dodaje. – To brzmi brutalnie, ale jest w tym prawda. Działanie czasem ratuje, zanim przyjdzie refleksja. Ewa Prus przyznaje, że praca nad postacią była intensywna emocjonalnie.Kaśka mnie wyciągnęła za fraki – mówi, śmiejąc się z czułością. – Gdy dopadała mnie niemoc, gdy czułam, że ta historia jest za ciężka, zobaczyłam, jak koleżanki niosą mnie dalej. Kurdej-Szatan podkreśla jeszcze jeden aspekt: teatr jest terapią. – Muzyka, śpiew, wspólna praca nad czymś, co ma sens… to oczyszcza. Nawet jeśli opowiadamy o mroku, robimy to, żeby dać widzom światło.W cieniu faszyzmu, w blasku sceny Choć spektakl osadzony jest w latach trzydziestych, Aniołki Mussoliniego nie są kostiumowym muzeum. Rezonują tu współczesne emocje – strach, presja, ambicje, konflikty w zespole.Dymy między nami były straszne – mówi Zielińska. – Ale właśnie dlatego ta opowieść jest prawdziwa. Kobiety nie są aniołami. Są złożone, wybuchowe, pełne sprzeczności. I dlatego publiczność tak mocno się z nimi identyfikuje. Kurdej-Szatan dodaje, że w tych rolach najtrudniejsze nie były sceny dramatyczne, lecz te, w których bohaterki udają beztroskę. – Bo to historia o tym, jak gra się radość, kiedy w środku wszystko pęka. O sile teatru, który pozwala udawać, żeby przeżyć.Pierogi, przyjaźń i mikroterapieChoć praca nad spektaklem była obciążająca, przetrwanie prób nie obyło się bez drobnych rytuałów.Jak było źle, zamawiałyśmy pierogi ze szpinakiem – wspomina Zielińska. – To był nasz mały reset, nasze 10 minut oddechu od świata, który wchodził nam pod skórę. Ta codzienność – pierogi, wygłupy, podtrzymywanie siebie nawzajem – stała się przeciwwagą dla historii, która potrafiła przeciążyć psychikę.
undefined
Nov 28, 2025 • 1h 8min

„Pokręcenie to jest moje paliwo”. Dlaczego Mariusz Bonaszewski nie chce się przeglądać w przeszłości? | „Mężczyzna jest człowiekiem”, odc. 8

- Skończyłem 60 lat i jestem zmęczony, sobą też - mówi Mariusz Bonaszewski w 8. odcinku podcastu „Mężczyzna jest człowiekiem” z Beatą Biały. Czy mężczyzna wciąż musi być silny, czy wreszcie może być prawdziwy? Słuchamy mężczyzny, który nie udaje. Mariusz Bonaszewski, aktor o potężnej scenicznej charyzmie, prywatnie mówi o kruchości, zmęczeniu, wojnie i samotności. O tym, co zostaje, gdy odpadną wszystkie role.W nowym odcinku podcastu „Mężczyzna jest człowiekiem” Beata Biały rozmawia z Mariuszem Bonaszewskim o lęku, starzeniu się, samotności, kształtowaniu emocji i o tym, że męskość XXI wieku przypomina czasem dom po remoncie, w którym nikt nie miał siły posprzątać. Aktor mówi o śniącej mu się wojnie, o pokręceniu, które jest jego paliwem, o zmęczeniu sobą i o tym, dlaczego nie chce przeglądać się w znajomych z liceum. Historia mężczyzny, który zamiast „być twardy” — jest prawdziwy.„Niektóre wspomnienia mam fatalne”Żyjemy w świecie męskich masek - siły, niezawodności, przewidywalności i waleczności. Bonaszewski mówi: nie, dziękuję. Jego energia płynie z niepokoju, z krzywizn, z niedopasowania. - Pokręcenie to jest moje paliwo. Zawsze byłem nadwrażliwy - przyznaje.Jak ta jego emocjonalność się objawia? - To było widać już w szkole. Zdarzało mi się uciekać i nie chodzić miesiącami na lekcje - zdradza. Mimo że miał fajnych kolegów, to ogólny klimat tej instytucji i zachowania nauczycieli, których był świadkiem, powodowały, że nie mógł się zmusić do uczestnictwa. - Niektóre wspomnienia mam z tego okresu fatalne - wyznaje. Może dlatego nie lubi przeglądać się w przeszłości? - Nie wyobrażam sobie, żeby pojechać na zjazd absolwentów. Co miałoby mi to dać? - pyta znając odpowiedź. Nie chodzi o snobizm, lecz o intuicyjne odcinanie się od dawnych wersji siebie. Od ludzi, z którymi łączyło nas coś, co dziś już nie istnieje — może poza wspomnieniem, które czasem lepiej zostawić w spokoju.Narzekanie jako język pokoleniowyW rozmowie pojawia się także wątek rodzinnego dziedzictwa emocjonalnego. „Narzekanie jest przyjemne. A jak się dorasta w tym od dzieciństwa, to trudno się tego pozbyć” – mówi.Wygląda to na mikroportret całego pokolenia. W Polsce mężczyźni często nie mają dostępu do języka emocji, ale mają dostęp do języka narzekania. To ich kod kulturowy. Narzekanie jest bezpieczne: nie odsłania słabości, nie prosi o pomoc, jest społeczne, oswojone, wręcz rytualne.W epoce self-care, w której samotność próbuje się sprzedawać jako luksusowy produkt - weekendy offline, domy w lesie, reset w górach - Mariusz przyznaje to, co wielu mężczyzn skrzętnie ukrywa. „Nie mógłbym być sam.” Niechęć do samotności bywa traktowana jako słabość. Może nowoczesny mężczyzna wcale nie ma być samowystarczalny. Może ma być z kimś, i to nie z przymusu, lecz z potrzeby.Kiedy śni się wojnaBona­szewski nie ukrywa, że jego wyobraźnia pracuje jak sejsmograf współczesnych lęków. „Śni mi się wojna” – przyznaje. I dopowiada, że „lęk polega na tym, że jesteśmy w przededniu”, żyjąc w czasach, w których napięcie społeczne zaczęło przypominać cichy alarm.Wszystkie te wątki układają się w portret człowieka, który doszedł do wieku bilansu. „Skończyłem 60 lat i jestem zmęczony, sobą też” – mówi. Nie w tonie rezygnacji, lecz dojrzałej trzeźwości. Zmęczenie nie musi oznaczać kapitulacji, może być też początkiem nowej szczerości.„Mężczyzna jest człowiekiem” to rozmowa, w której maski spadają bez huku. Zostaje człowiek: wrażliwy, niepewny, czasem lękliwy, ale przede wszystkim prawdziwy.
undefined
Nov 26, 2025 • 47min

„Jak zatrudniam ludzi, to mam test na jabłko”. O flakingu i nowej kulturze rekrutacji | „zaTASKowani 2”, odc. 11

- Mamy do czynienia ze zjawiskiem flakingu, tzn. ludzie nie przychodzą na rekrutacje i brakiem szacunku ze strony kandydatów. Osoba w ostatniej chwili nie przychodzi na spotkanie - mówi ekspertka od komunikacji, Hanna Dymek-Jara w podcaście „zaTASKowani 2”. - A ja się wcale nie dziwię, przyszła koza do woza, to reakcja na lata nadużyć ze strony rekruterów - odpowiada Dorota Peretiatkowicz. W 11. odcinku rozmawiamy o kulturze pracy, która zmieniła się szybciej, niż firmy zdążyły przepisać regulaminy.Ubieraj się do pracy, którą chcesz mieć, a nie tej, którą masz. Tym klasykiem rekruterów z Doliny Krzemowej zaczynamy rozmowę o kulturze spotkań w pracy m.in. także tych rekrutacyjnych z Hanną Dymek-Jarą, ekspertką w branży PR i komunikacji kryzysowej, założycielką firmy Questia oraz Dorotą Peretiatkowicz, połową duetu Socjolożki.pl.Między chaosem a komunizmem korporacyjnymDziś rozmowy o pracę przypominają psychologiczną grę terenową. Wątpliwe rytuały, zagadki rodem z motywacyjnych memów i pytania, których sensu nikt już nie pamięta. - Np. co chcesz robić za 5 lat – nie powinno padać. Dziś 5 lat jest niewyobrażalne. Ja nawet nie wiem, co się jutro wydarzy - zauważa Hanna Dymek-Jara.Rynek pracy rzeczywiście zmienia się jak aplikacje w telefonie: co kwartał aktualizacja, co rok przełom. W takim kontekście pytanie o przyszłość za pół dekady brzmi jak relikt analogowego świata. - Kiedy patrzę na rekrutacje, to bardzo dużo jest o tym, jak się ubrać, czy patrzeć w oczy, co mówić, żeby organizacje oszukać. Przestańmy udawać - dorzuca Dorota. I dodaje: „Nie czarujmy się, że jesteśmy równi. To taki komunizm korporacyjny.”Bo niby wszyscy wiemy, że hierarchie istnieją, ale branża HR lubi udawać, że wszyscy siedzimy przy jednym stole. Najlepiej okrągłym.Flaking jako nowy buntHanna zaczyna od tego, co dziś najbardziej denerwuje rekruterów: flakingu. Kandydaci, którzy nie przychodzą na umówione spotkania, potrafią zniknąć 5 minut przed godziną zero. - To brak szacunku z ich strony - mówi Hanna z perspektywy osoby, która widziała już wszystkie odmiany chaosu rekrutacyjnego. - A ja się wcale nie dziwię. Przyszła koza do woza. To reakcja na lata nadużyć ze strony rekruterów i braku feedbacku. To był całkowicie bezkarny proceder - odpowiada Dorota.Po latach jednostronnej przewagi rekruterów rynek się odwrócił. To, co kiedyś było normą („odezwiemy się”), dziś wraca jak karma. Czy to eleganckie? Nie. Czy zrozumiałe? Bardzo. Potwierdzają to dane: w badaniach Polskiego Instytutu HR aż 65% kandydatów rezygnuje z pracy po pierwszym kontakcie z osobą rekrutującą, jeśli ta jest „niesympatyczna”.W świecie, w którym — jak mówił Steve Jobs — „prawdziwi artyści dowożą”, kandydaci najwyraźniej uznali, że dowozić powinni też rekruterzy.Test na jabłko i japonki w biurzeDorota od kiedy prowadzi firmę sama zatrudnia i stosuje swoje niekonwencjonalne metody. - Jak rekrutuję ludzi, to mam test na jabłko -mówi. Co to za test? O tym w podcaście — ale sedno jest jedno: podejść do ludzi „jak do ludzi”. Z kolei Hanna, opierając się na danych z badań, dodaje: „Największe tzw. no-go? Japonki w biurze”.Czy naprawdę XXI wiek z całym swoim luzem nie uniósł gumowych klapek? Najwyraźniej. I to nawet wtedy, gdy większość firmy spotyka się już tylko do połowy na Zoomie.Dorota podsumowuje to najtrafniej: „Kultura to coś, co chroni nas przed nieprzewidywalnymi zachowaniami innych ludzi. Ale musi ewoluować” - wyjaśnia Dorota. - Nie mówmy, że relacje w pracy mają nas budować. One mają nas nie niszczyć. A to zupełnie co innego - wyjaśnia.Dziś ewoluuje szybciej niż dress code’y. Po pandemii nie tylko praca zdalna wywróciła stół. Wywrócił się cały sposób komunikacji.Jak pokazują liczby: 78% zetek woli czat niż maila czy telefon, z kolei 40% zetek woli już pracować z AI niż z człowiekiem (za Deloitte Gen Z and Millennial Survey, 2023).Co to dziś znaczy „zachować się profesjonalnie”? 
undefined
Nov 25, 2025 • 52min

„Cisza jest krępująca dla wielu ludzi”. Czy bliskość jest dziś luksusem i na czym polega ćwiczenie 10 minut dziennie? | „Rób to bez presji”, s. 2, odc. 7

Czy w świecie nieustannego tempa, planów i oczekiwań potrafimy jeszcze być naprawdę blisko – ze sobą i z drugim człowiekiem? W nowym odcinku podcastu „Rób to bez presji” Magdalena Kuszewska rozmawia z seksuologami Michałem Sawickim i Michałem Tęczą o tym, czym dziś jest bliskość, dlaczego staje się luksusem i jak odzyskać jej naturalny rytm. To rozmowa o ciszy, dotyku, ciele i emocjach – o tym, że prawdziwa intymność nie potrzebuje pośpiechu, ale autentycznego ciepła. Sponsorem odcinka jest marka Durex oferująca prezerwatywę Perfect Feel.„Cisza jest krępująca dla wielu ludzi” – zauważa seksuolog Michał Tęcza w rozmowie z Magdaleną Kuszewską. „A przecież to dobry test na bliskość – jeśli potrafię z tobą milczeć, znaczy, że naprawdę czuję się przy tobie swobodnie” – odpowiada prowadząca. Właśnie od tej refleksji zaczyna się odcinek podcastu „Rób to bez presji”, który – zgodnie z przesłaniem marki Durex – zachęca, by bliskość, przyjemność i relację przeżywać bez pośpiechu, lęku czy napięcia.W świecie, w którym wszystko trzeba robić „szybciej, lepiej, bardziej”, rozmowa o intymności staje się rozmową o wolności. O byciu tu i teraz, o umiejętności bycia z kimś nie dlatego, że trzeba, ale dlatego, że się chce. Kuszewska pyta: czy bliskość i presja mogą iść w parze? Czy da się kochać bez oczekiwań i porównań? A może bliskość, jak mówi Michał Tęcza, „jest dziś luksusem, bo wymaga czasu, spokoju i uważności”?Bliskość bez pośpiechuPunktem wyjścia tej rozmowy jest tempo codzienności, które wkrada się nawet do sypialni. „Wszyscy chcą być najlepszą wersją siebie, także w łóżku” – mówi Michał Sawicki. – „W moim gabinecie niemal każdy klient mówi: chcę być lepszy, bardziej pożądany, bardziej seksowny. Ale często za tym stoi lęk, że jeśli nie będę idealny, to nie będę wystarczający”. Kuszewska dodaje: „Mamy presję na wszystko – na bliskość, na karierę, na rozwój, na szczęście. Jakby każda sfera życia musiała być dopięta na ostatni guzik”.Podróże, które zbliżająW drugiej części rozmowy pojawia się motyw podróży. To one – zdaniem Michała Sawickiego – często przywracają parom naturalny rytm, intymność i radość. „Pary, które przez cały rok nie mają czasu na seks, na wyjeździe potrafią się nagle na nowo odnaleźć. Bo znikają kalendarze, znikają telefony, a zostaje tylko oni i przestrzeń między nimi”.Jak zauważa Kuszewska, podróże są metaforą bliskości – zmiana miejsca pomaga wyjść z rutyny, odłączyć się od obowiązków i na chwilę wrócić do siebie. Słońce, zapach, nowe bodźce – to wszystko otwiera zmysły, ale też emocje. Dla Durex to również symboliczny moment: Perfect Feel to prezerwatywa, która – dzięki ultracienkiemu, nitrylowemu materiałowi BodyFeel™ – znosi fizyczną barierę między ciałami. „Chodzi o to, by poczuć, że nic nas nie dzieli” – mówi Sawicki. „Technologia ma nam pomóc się zbliżyć, a nie oddzielać”.Ciepło, które łączyMagda Kuszewska prowadzi dyskusję w stronę dotyku – tego prostego, a jednak coraz rzadziej doświadczanego języka emocji. „Dotyk to pierwszy sposób, w jaki okazujemy czułość i bezpieczeństwo” – tłumaczy Michał Tęcza. – „Ale w dorosłym życiu często o tym zapominamy. Zastępujemy go słowami, obowiązkami, planami. A tymczasem wystarczy bliskość, spojrzenie, ciepło dłoni”.Intymność w rytmie slow„Zwolnij” – to jedno z najważniejszych przesłań tego odcinka. Kuszewska i jej goście mówią o tym, jak rytuały slow – wspólne kąpiele, gotowanie, spacery po lesie, bycie razem w ciszy – stają się dziś luksusem. „Dla wielu osób cisza jest krępująca” – zauważa Tęcza. – „A przecież to właśnie ona pokazuje, ile jest między nami prawdziwej bliskości”.To także wspólny język kampanii „Podróż w ciepło” – współpracy Durex i platformy Slowhop, która zachęca do odnalezienia spokoju, natury i bliskości w rytmie slow. Bo relacja, podobnie jak podróż, nie kończy się po powrocie. To codzienna decyzja – by być, słuchać, czuć i nie gonić.Sponsorem odcinka jest marka Durex oferująca prezerwatywę Perfect Feel.
undefined
Nov 24, 2025 • 59min

„Mówi się, że policjanci to wyuczeni psychopaci, ale to inaczej wygląda”. Katarzyna Wolwowicz o czytelnikach kryminałów i poprawności politycznej | „Rzecz gustu”, odc. 4

- Nie jestem fanką poprawności politycznej i tego całego skupienia na sobie - mówi autorka kryminałów, Katarzyna Wolwowicz w podcaście „Rzecz gustu”. Co napędza wyobraźnię tej pisarki i psycholożki, która pracowała przez lata ze służbami mundurowymi? Dlaczego las działa jak naturalny detoks, a poranne pisanie i wypowiadanie pomysłów na głos staje się rytuałem twórczej klarowności?W podcaście „Rzecz gustu” magazynu Zwierciadło Magdalena Kuszewska rozmawia z Katarzyną Wolwowicz – autorką serii kryminalnej o Oldze Balickiej (Niewinne ofiary, Fałszywe tropy, Toksyczne układy, Bursa) oraz thrillera W otchłani – o emocjach, które prowadzą fabułę, o pracy z policjantami oraz o tym, dlaczego nie wierzy w poprawność polityczną. To rozmowa o pisaniu, które dojrzewa razem z człowiekiem.„Czuję emocje ludzi, którzy nie istnieją”Katarzyna Wolwowicz, pisarka i psycholożka kliniczna, nie ukrywa, że emocje są jej głównym paliwem twórczym. „Bardzo często czuję emocje ludzi, którzy nie istnieją” – mówi. I dodaje: „Mnie one zawsze inspirują. Pewnie wychodzi natura psychologiczna”.To podejście sprawia, że jej bohaterowie stają się trójwymiarowi – są zbudowani nie tylko z akcji, lecz przede wszystkim z przeżyć. W jej powieściach napięcie rośnie nie tylko przez śledztwo, ale przez wewnętrzne zmagania postaci.Poranek i myśli, które nie mogą uciecPisarką stała się, jak mówi: „późno, przed czterdziestką, kiedy do tego dojrzałam”. Jednak niezwykle płodną (ponad 20 książek na koncie), pewnie dlatego, że ma ustalony rytm pracy. „Lepiej mi się pisze rano i muszę wypowiadać moje myśli na głos, wtedy nie zapominam pomysłów”.Mówi je do siebie, jakby testowała brzmienie scen i dialogów. To rodzaj autorskiego „głośnego pamiętnika”, który pozwala jej projektować rozdziały tak, jakby już istniały w realnej przestrzeni.Ten proces – jak zaznacza – jest kruchy. Wymaga spokoju, przestrzeni i… odpowiedniego pejzażu. „Niektórzy boją się lasu, a mnie on uspokaja. To mój detoks” – dodaje.Wolwowicz opowiada, że nie potrafi pisać, jeśli codzienność staje się za głośna, za szybka, zbyt wymagająca. Las – dosłownie – przywraca jej równowagę i pomaga „zresetować emocjonalne akumulatory”.„Policjanci to nie psychopaci”. Prawda zza kulis Przez lata Wolnowicz pracowała z policjantami, najpierw jako psychoterapeutka, a teraz w ramach konsultacji przy książkach. I jak mówi: mierzy się z największym stereotypem dotyczącym tej grupy zawodowej.„Mówi się, że policjanci to wyuczeni psychopaci, ale rzeczywistość inaczej wygląda” – zaznacza.„A jak z nimi pracowałam, to zauważyłam, że mają mnóstwo empatii i ogrom emocji, ale emocje ukrywają w środku”.Ta obserwacja sprawiła, że jej literacki świat nie jest czarno-biały. Policjanci Wolwowicz to ludzie, którzy targają w sobie ciężar, często zbyt duży, by go wypowiedzieć.A sama autorka?„W życiu prywatnym często płaczę” – przyznaje.To również część jej wrażliwości, której nie traktuje jako słabości. Raczej jako narzędzia do głębszego rozumienia świata.Czytelnicy kryminałów chcą… tego samego?Rynek kryminału jest ogromny, ale – jak zauważa Wolwowicz – paradoksalnie przewidywalny.„Bardzo wielu czytelników kryminałów chce ciągle to samo” – mówi. Chodzi o pewien rytm, znany układ, krąg oczekiwań, które sprawiają, że powieść staje się „bezpieczną podróżą”, nawet jeśli pełną trupów i tajemnic. Wyzwaniem pisarza jest tchnąć świeżość w gatunek, który ma swoje ustalone szyny. Jednak pisarka się temu nie poddaje i nie kryje też swojego sceptycyzmu wobec współczesnej kultury nadmiernej ostrożności:„Nie jestem fanką poprawności politycznej i tego całego skupienia na sobie”.
undefined
Nov 21, 2025 • 37min

„Jak nie masz poczucia humoru, będziesz gorszym rodzicem”. Dr Ewa Woydyłło o strategiach przetrwania | „Kultura i inne przyjemności”

- Problemem jest to, że ludzie nie chcą albo nie umieją wyjść z roli, a przecież w życiu każdy z nas ma kilka twarzy - mówi dr Ewa Woydyłło w podcaście „Kultura i inne przyjemności". Inspiracją do rozmowy jest film „Bird”. Dlaczego tak ważne w życiu jest poczucie humoru i jakie pytanie, słynna psycholożka uważa za niepotrzebne?„Bird”, film właśnie trafił na VOD – jest to jedna z tych opowieści, które zostają w nas na długo. Dziewczyńska, czuła, podnosząca na duchu, a jednocześnie bardzo prawdziwa. To obraz o siostrzeństwie, dojrzewaniu do własnego głosu i o tym, że strategie przetrwania nie muszą rządzić naszym życiem. Z tej okazji Zofia Fabjanowska zaprosiła do rozmowy dr Ewę Woydyłło, terapeutkę i psycholożkę, by porozmawiać nie tylko o samym filmie, ale i o mechanizmach, które rządzą naszym życiem: strategiach przetrwania, umiejętności bycia sobą, elastyczności psychicznej i o poczuciu humoru, które bywa ratunkiem, ale czasem i pułapką.To rozmowa o cichych zwycięstwach i o tym, jak bardzo potrzebujemy siebie nawzajem, zwłaszcza w momentach, w których świat zdaje się odbierać nam głos. Dr Ewa Woydyłło podkreśla, że filmy, takie jak „Bird”, mają ogromną siłę terapeutyczną: pomagają złapać oddech, nazwać emocje, a czasem – zobaczyć własną historię w zupełnie nowej perspektywie.Fight, flight, freeze – nasze nieświadome strategie życiaW rozmowie pada wątek, który dr Woydyłło porusza od lat: automatyczne reakcje typu fight, flight, freeze (walcz, uciekaj, zamarznij - od red.), jakie uruchamiają się w sytuacjach stresu i zagrożenia. To nie są modne etykietki, lecz realne strategie przetrwania, które – jak zauważa – potrafią kierować naszym życiem, nawet jeśli ich sobie nie uświadamiamy. W „Bird” widać je wyraźnie: bohaterowie, w tym główna nastoletnia bohaterka, walczą, uciekają lub zamierają emocjonalnie, zanim nauczą się mówić własnym głosem.Dla Woydyłło to ważny trop: film staje się lustrem pokazującym, że czasem potrzebujemy nie siły, ale…„świadomości”, by zareagować inaczej niż zawsze.Elastyczność psychiczna: antidotum na „zafiksowanie”W podcaście pojawia się temat, który świetnie rezonuje ze współczesnością to tzw. fleksyjność, zdolność dopasowania się do sytuacji, zmiany scenariusza, odkrywania, że nie musimy całe życie grać jednej roli.„Brak elastyczności sprawia, że się fiksujemy – na przekonaniach, lękach, maskach, jakie sobie stworzyliśmy” – tłumaczy dr Woydyłło.Co to właściwie znaczy – być sobą, gdy świat domaga się od nas tyle ról, póz i strategii? Dr Woydyłło podkreśla, że w kulturze nadmiaru komunikat o „byciu sobą” bywa pusty. W praktyce wymaga odwagi, rezygnacji ze społecznych kostiumów i przyznania się do własnych emocji.To właśnie robi „Bird”: przypomina, że najważniejsze przemiany dzieją się w ciszy, w środku. Czasem dopiero po latach pozwalamy sobie być autentyczni – wobec bliskich, ale przede wszystkim wobec siebie.Poczucie humoru jako tarcza – ale uwaga na pułapkiDystans do siebie i świata często ratuje nam życie – emocjonalnie i społecznie. - Poczucie humoru jest niezbędne do zdrowego i dobrego życia. - Jeśli nie masz poczucia humoru, będziesz gorszym rodzicem, ale także uczniem, pracownikiem, partnerem - potwierdza ekspertka.

The AI-powered Podcast Player

Save insights by tapping your headphones, chat with episodes, discover the best highlights - and more!
App store bannerPlay store banner
Get the app