
Zwierciadło Podcasty „Bez gry wstępnej dziś”. Jak uniknąć w pracy zdalnej efektu „prosektorium” i innych nieporozumień? | „zaTASKowani 2”, odc. 9
- Na Linkedinie mam 50 tysięcy tzw. fake'owych znajomych z różnych branż, dzięki temu mogę mówić różnymi osobowościami - mówi Tomasz Wileński, prezes iSLAy_Tech w 9. odcinku podcastu „zaTASKowani 2”. Nasz wizerunek w sieci wpływa na pracę. Jakie zasady tu rządzą i co znaczy, gdy w tle na kamerze biega nagi mężczyzna?
Praca zdalna, platformy freelancingu, media społecznościowe – dziś naszą zawodową codzienność coraz częściej tworzy sieć. W tym wirtualnym uniwersum reguły są inne niż kiedyś. Tu nie chodzi tylko o to, czy wykonasz zadanie, ale jak się zaprezentujesz, kiedy się pokażesz, jak wykadrujesz tło na Zoomie. Z pozoru elastyczne, nowe formy pracy okazują się czasem równie wymagające — więcej niż kiedyś. Życie zawodowe w sieci jest równie ważne jak to rzeczywiste i bywa równie skomplikowane. Gdzie kończy się elastyczność, a zaczyna niewidzialna hierarchia?
Widzialność jako nowa waluta
W starym świecie pracodawca widział cię od 9 do 17. W nowym — cały czas. Kamera, platforma, chat. Kiedy jesteś online, jesteś „obecna”. A jeśli znikasz? Twoje miejsce może szybko zostać zajęte. W sieci pracownicy nie tylko wykonują zadania — budują narrację o sobie. I choć mamy mówić o projekcie, niektóre zasady dotyczą wyglądu statusu:
- Opublikuję / nie opublikuję — czy pokazałem, że jestem „dostępna”?
- Zalogowałem się / czy się odłączyłem — czy wciąż jestem w tablicy?
- Udzieliłem komentarza, wsparcia — czy „byłem w grupie”?
Widzialność staje się warunkiem uznania. I choć pracujemy z domu, hierarchia - choć mniej formalna - nadal działa.
LinkedIn jako nowy open space
„Na LinkedInie mam 13 tysięcy znajomych, to są moi świetni znajomi — codziennie się z nimi spotykam” – mówi Tomasz Wileński. „Jak ktoś mi zarzuca, że robię głupoty, to mam armię ludzi z różnych branż. Mam 56 tysięcy ludzi, do których mogę coś powiedzieć różnymi osobowościami.”
To już nie sieć kontaktów, ale społeczność. Internetowy open space, w którym każdy ma swoje biurko, a status „aktywny” to nowy znak zaangażowania. W tym świecie widzialność staje się walutą. Nie wystarczy być dobrym – trzeba też być obecnym.
Tomek żartuje, że nawet badania społeczne przeniosły się do aplikacji randkowych: „Wyjęliśmy bez problemu 10 tysięcy profili z Tindera, żeby sprawdzić, co lubią.” Brzmi absurdalnie? Być może, ale to właśnie tam powstają dziś mapy naszych cyfrowych zachowań.
Zoomowy savoir-vivre – nie rób z pokoju prosektorium
Pandemia nauczyła nas spotkań online, ale nie każdy zrozumiał, że ekran to też scena. „Jak masz białą koszulę i białą ścianę, to jest prosektorium” – ostrzega Tomasz.
Prosta rada: światło, kolor, tło – to dziś część zawodowego wizerunku. „Polecam na tło zrobić zdjęcie swojego pokoju i przepuścić je przez AI — w stylu komiksowym albo nowoczesnego obrazu.” Brzmi jak sztuczka influencera, ale działa.
Jedno z najważniejszych zaleceń Tomasza brzmi jednak zupełnie serio: „Żadnych prywatnych zdjęć nie wrzucam.” Autentyczność? Tak. Ekshibicjonizm? Nie. Bo w sieci prywatność jest jak waluta – jeśli ją stracisz, trudno ją odzyskać.
Small talk, czyli rytuał biurowego człowieczeństwa
Zasady nie kończą się na Zoomie. Wciąż obowiązuje stary rytuał – small talk. „Small talk różnie wygląda w różnych częściach świata” – zauważa Tomasz. – „W Polsce musi być zawsze, bo przejście od razu do tematu to coś bardzo zimnego.”
Socjolożki Dorota Peretiatkowicz i Katarzyna Krzywicka w pełni się z tym zgadzają. „Jak zalega cisza, to z siebie robię bekę” – przyznaje Dorota. Jej metoda? Humor i dystans. A jeśli naprawdę nie ma czasu na uprzejmości: „Mówię wtedy: bez gry wstępnej dzisiaj. Moi pracownicy szybko się tego ode mnie nauczyli.” Katarzyna dodaje krótko: „Small talki są ważne.”
