Zen Jaskiniowca – zrozumieć i wcielić

Zen Jaskiniowca – zrozumieć i wcielić
undefined
Apr 20, 2016 • 19min

Czego Donald Trump nauczy Cię o prawdziwym życiu i sukcesie

Wszystko wskazuje na to, że Donald Trump zostanie zimą prezydentem USA. Ale nawet jeżeli nie zostanie - fakt pozostaje faktem: Trump urywa rzeczywistości dupę już od ponad 40 lat. Lubisz, nie lubisz, zgadzasz się z nim lub nie ale prawda jest taka - w tym co robi jest metoda i metoda ta działa. W tym wpisie zajmiemy się tej metody analizowaniem. Najpierw przenosimy się aż do Nowego Jorku. To dobra wiadomość. Zła wiadomość jest taka, że jest rok 1964, w dodatku jest listopad, w dodatku jesteśmy na moście, więc jest zimno, wieje i odmarzają nam tyłki. Ale to nic - dzieją się dwie ważne rzeczy: most na którym jesteśmy to Verrazano Narrows Bridge i właśnie go otwierają. Razem z nami - 5000 obserwatorów. Ale nas interesuje jedynie dwóch: 85-letni Othmar Ammann, czyli główny architekt mostu i (wciąż) żywa legenda oraz przyszła leganda czyli 18-letni Donald Trump, syn milionera z branży budowlanej. A oto dlaczego interesuje nas ta scena: Ammann, facet który całe życie poświęcił budowaniu mostów głównie dla Nowego Jorku, nie zostaje przez notabli ani uhonorowany ani nawet wspomniany. Jest pominięty. Jeden z pięciu tysięcy. Co wiele lat później Donald wspomina tak: I właśnie wtedy zdałem sobie sprawę, że jeśli pozwolisz na to by ludzie traktowali Cię tak jak chcą, zrobią z Ciebie głupka. A ja nie będę niczyim frajerem. Jak pomyślał, tak zrobił. Wątek zwycięzców i frajerów będzie przewijał się przez całe życie Trumpa, co sobie zresztą prześledzimy. Bo widzisz, Donald Trump jest w panteonie największych nauczycieli XX i XXI wieku! Na równi z Gandhim, Churchillem czy Matką Teresą. A czego naucza nas Wielki Donald? A naucza nas jak REALNIE działa świat i co ten realny świat nagradza. Powtarzam - prawdziwy świat a nie ten życzeniowy. I bez wątpienia NIE będzie to opowieść o skromności, wrażliwości i miłości do bliźniego. Skoro nie mówimy o skromności, wrażliwości i miłości do bliźniego to o czym mówimy? Mówimy o: bezwstydnej megalomanii radosnym sadyzmie i zuchwałej nonszalancji Z tych 3 składników upieczony jest sukces Trumpa. Marzy Ci się coś wielkiego i ociekającego złotem? To bierz przykład. A że akurat nie tego uczyli Cię w domu czy na studiach... Cóż, nie moja wina, nie ja układałem zasady tej GRY. Trump pojawia się z podręcznikach psychologii i psychiatrii amerykańskiej pod hasłami 'narcyzm' i 'narcystyczne zaburzenie osobowości', co jest niedopowiedzeniem biblijnych rozmiarów. Trump nie jest narcystyczny! Przy Donaldzie, sam czystej krwi narcyzm poczułby się jak niedorozwój. Chociaż oczywiście - tu mała wskazówka - Donald tego tak nie widzi: Postrzegam siebie jako bardzo uczciwego faceta w bardzo skorumpowanym świecie. I uważam się za bardzo miłą osobę. Ludzie, którzy mnie znają, lubią mnie. (...) Bardzo trudno zaatakować mnie w oparciu o wygląd, bo jestem bardzo przystojny. Moje palce są długie i piękne, podobnie zresztą jak inne części mojego ciała, co jest bardzo dobrze udokumentowane. Jeśli razi Cię taka megalomania zobaczmy co mają w tym temacie do powiedzenia inni ludzie sukcesu (ci, którzy nie udają skromnych): Gene Simmons: Życie jest zbyt krótkie by nie mieć o sobie przesadnie dobrego zdania Sir Winston Churchill: Jeśli nie wierzysz, zawieś swój sceptycyzm. Profesor Peter Freed z kliniki psychiatrii Columbia University mówi nam, że nie musimy już więcej postrzegać narcyzmu jako choroby i że może to być cholernie skuteczna strategia ewolucyjna. W dodatku zadatki na narcyza ma każdy z nas (o czym trąbię już długo w ramach np. Ciemnej Strony). Jednym z fundamentów psychoanalizy Adlera jest założenie kompensowania sobie wrodzonego poczucia niższości manią wielkości i osiągnięć. Mówiłem o tym w moim najnowszym produkcie cieszącym się ogromną popularnością, czyli w  Bezwstydzie, który idealnie wpasowuje się w tematykę tego posta - wyjaśniam w nim jak bardzo rządzi nami wstyd i jak się od niego uwolnić (ale tylko jeśli chcesz cokolwiek w życiu osiągnąć i nieco upodobnić się do Trumpa...).
undefined
Feb 5, 2016 • 11min

Jak wyeliminować autosabotaż (którego zresztą nie ma…) 1/2

Coraz rzadziej pojawiają się tu moje wpisy bo przez ostatnie tygodnie przechodzę zmianę paradygmatu, czyli że  zaczynam inaczej postrzegać rzeczywistość. Dlatego najlepszym sposobem śledzenia tego, gdzie akurat "ideowo" jestem jest śledzenie mnie (nomen omen) na Facebooku. Dziś zajmiemy się autosabotażem. Udowodnię Ci, że czegoś takiego nie ma a potem wspomnę parę słów o tym jak go wyeliminować. Brzmi logicznie, żeby usuwać coś co nie istnieje, prawda? No właśnie, tu dochodzimy do elementu pierwszego, czyli założenia bazowego. Scott Adams, który stworzył komiks "Dilbert" ma swój model, który jest świetny i który stosuję w pracy ze sobą i ludźmi. Model nazywa się 3D vs 2D. Jeśli założymy - a takie jest powszechne założenie - że jako ludzie jesteśmy logiczni, racjonalni to wynika z tego prosty wniosek, że powinniśmy postępować w sposób rozsądny. 2D tym samym oznacza, że rządzi Tobą rozsądek i logika. Czyli kora mózgowa - najmłodsza część mózgu. Z punktu widzenia modelu 2D autosabotaż, owszem, istnieje. Wiesz przecież, że czasami (lub często) nie robisz tego, co dla Ciebie dobre a robisz to, co Ci nie służy. Tak więc postępujesz nielogicznie i nierozsądnie - czyli sabotujesz siebie. Model 3D mówi nam, że rządzą nami emocje i odczucia a "logiką" i "racjonalnością" jedynie usprawiedliwiamy swoje wybory. Mówiąc inaczej, model 3D mówi nam, że możemy być logiczni i racjonalni, mamy taką możliwość, ale przez większość czasu nie jesteśmy. Tak jak od małego dziecka nikt rozsądny (hihihi...) nie wymaga tego, żeby było logiczne - nie możemy wymagać tego również od dorosłych. Model 3D pokazuje nam, że tak naprawdę rządzą nami skojarzenia. I to jest ten moment, kiedy porozmawiamy sobie o Zasadzie Przyjemności. Chcesz mi kolo powiedzieć, że nie jesteśmy racjonalni? Zasada przyjemności mówi, że jak każda istota żywa uciekamy od tego co kojarzymy z bólem i kierujemy się w stronę tego, co kojarzymy z przyjemnością. Czyli - od bólu do przyjemności. Oczywiście przyjemność nie musi być od razu orgazmem czy nirwaną - czasami przyjemnością jest mniejszy ból czyli mniejsze zło. Wystarcza. Jeśli zwrócisz teraz uwagę na niezwykłą subtelność z jaką posługuję się językiem to zobaczysz, że użyłem słowa "tego co kojarzymy z bólem lub przyjemnością." Bo jako gatunek bardzo kreatywny sami potrafimy nadawać znaczenia. Dlatego masz kogoś kto panicznie boi się wysokości i kogoś, kto skacze hobbystycznie ze spadochronem. Masz kogoś komu przyjemność sprawia rzyganie z wysiłku i kogoś, komu przyjemność sprawia rzyganie z przejedzenia. Pokaż mi kogoś kto czegoś nie cierpi a ja znajdę Ci kogoś, kto to samo uwielbia. Tak więc Zasada Przyjemności działa na zasadzie skojarzeń. I jest binarna - to takie trudne słowo, żebyś kojarzył mnie z kimś wiele mądrzejszym niż jestem. Binarność oznacza, że albo jest plus albo minus, albo białe albo czarne, albo zero albo jedynka. Zasada Przyjemności daje Ci albo światło zielone albo światło czerwone. I prowadzi nas bezpośrednio do tego co nazywamy podświadomością. A dlaczego? A dlatego, że większość skojarzeń i znaczeń nadajemy podświadomie. Dlatego padamy potem - również podświadomie - ich ofiarami. Nie to żebym się znał ale ta pani chyba cierpi... Czy coś... Zrób teraz bardzo, ale bardzo proste ćwiczenie. Ci którzy ze mną pracują znają je doskonale - zrób je proszę z tej prostej przyczyny, że rozumienie zawsze przegrywa z "wiedzeniem", dlatego że rozumienie jest intelektualne czyli jest w głowie a wiedzieć jest w ciele, czyli w podświadomości. Widzisz, wygadałem się, że to ciało jest naszą podświadomością - więc pozwól mi i pozwól sobie na to, że to udowodnię. Za chwilkę zamkniesz oczy i zwracając uwagę na swoje odczucia w ciele (szczególnie korpus i gardło) pomysł o kimś kto jest Ci bardzo, bardzo bliski. Zwróć uwagę na to jak i gdzie to czujesz. Doskonale! A teraz dokładnie to samo ale pomyśl o kimś kogo nie cierpisz. Gotowe? Jeśli zrobiłeś to ćwiczenie to wiesz już, że obie te osoby czujesz inaczej i w innych miejscach w...
undefined
Nov 25, 2015 • 15min

Mit pasji, Czarodzieje i frajerzy

A więc to będzie tekst o micie pasji, o świecie magicznym i świecie mechanicznym, o frajerach i Czarodziejach. I - co logiczne, zacznę od cytatów dwóch wybitnych mężów stanu. Pierwszy z nich to The Notorious B.I.G. - zastrzelony w 1997 roku (co gorsza w samochodzie marki Chervrolet...) Never get high on your own supply Drugi cytat, od alfonsa nieco innego typu i pokroju, Charles-Maurice de Talleyrand - czyli francuskiego "króla dyplomacji" i - w zgodnej opinii wielu - najbardziej cynicznego i zepsutego polityka w historii (to wymaga sporego wysiłku i szacun za to Karolu-Maurycy!): Wszystko było gwałtowne, a przez to nic nie mogło być trwałe czyli Nie pozwól podniecać się swoją pracą Talleyrandowi udała się sztuka, która nie udała się B.I.G. - czyli przeżył wszystko co się dało, ukradł tyle ile się dało i osiągnął wszystko co można było. Chłopak robił dokładnie to co głosił - był opanowany, strategiczny, emocje, sympatie i antypatie uważał za obciążenie. Talley (jak nazywali go Brytyjczycy) był Czarodziejem. The Notorious Talleyrand Co prowadzi nas do prostej mapy świata. Dwóch światów w ramach jednego świata raczej. Bo widzisz mój przyjacielu - są Czarodzieje (ok. 5%) oraz są frajerzy. Kim są frajerzy? Otóż frajerzy to ludzie, którzy żyją w świecie, który nie istnieje, przestrzegając zasad, których nie ma. Mówiąc prościej - żyją w świecie iluzji. Kim są Czarodzieje? Czarodzieje to ludzi, którzy tworzą i sprzedają tę iluzję. Żeby ułatwić Ci zrozumienie, skomplikuję jeszcze nieco ten model. Czyli mamy Czarodziejów i mamy frajerów, tak? OK. Mamy też świat magiczny i mamy świat mechaniczny. Frajerzy, siłą rzeczy, zamieszkują świat magiczny. Świat magiczny jest... magicznie skomplikowany. Cuda, siły nadprzyrodzone i inne niepokalane poczęcia. W skrócie - nie za bardzo wiadomo o co chodzi, ale jest pewna symbolika i z symboliką tą trzeba się zgadzać. Pojęcia obowiązkowe w świecie magicznym to: talent, siła woli, szczęście (w sensie "farta"), los, przeznaczenie i temat naszej rozmowy, czyli pasja. W skrócie słowo-symbol, trudno powiedzieć co to, trudno na tym położyć palec - ale każdy wie o co chodzi. Chociaż oczywiście nie wie, ale to nic. W końcu to tylko frajerzy. Świat mechaniczny jest prosty. Świat mechaniczny - w swoim podstawowym założeniu - oznacza ODRZUCENIE ILUZJI SKOMPLIKOWANIA. Nawet za cenę nadmiernego uproszczenia i spłaszczenia pewnych tematów. Świat mechaniczny zamieszkują Czarodzieje. Czarodzieje - z punktu widzenia frajerów - zajmują się tworzeniem magii, czyli tlenu, pokarmu, schronienia i światła dla frajerów. Paradoks? Nie, żaden paradoks. W końcu żeby zajmować się "magią" trzeba znać jej strukturę. Jednak z pierwszych książek o NLP nazywała się "Struktura magii". Bo widzisz - ta magiczna magia wcale nie jest magiczna. On ma strukturę. Poznając strukturę - i odpowiednio pracując - możesz z frajera (tylko 95% społeczeństwa) zamienić się w Czarodzieja (aż 5% społeczeństwa). Pojęcia podstawowe dla świata mechanicznego to systemy, praca, zrozumienie, nawyki, umiejętności czy serie i powtórzenia. Pozwól, że podam Ci proste przykłady. Dwa bardzo fajne pojęcia, których nie znasz, choć łapiesz się na ich mechanizm codziennie. Reifikacja. Reifikacja polega na tym, że bierzesz coś, co jest pojęciem abstrakcyjnym i tworzysz z tego absolut. Mówiąc inaczej - jako Czarodziej - bierzesz tlen i "tworzysz" z tego beton. Przykłady podałem wyżej. Weźmy "talent". Pojęcie abstrakcyjne. To nie bochenek chleba - zobaczyć tego nie można. Można zobaczyć najwyżej efekty tego talentu, ale samego talentu - nawet przy dzisiejszym sprzęcie medycznym - nie zobaczysz. Dobra, czyli mamy coś abstrakcyjnego - talent. Przechodzimy do fazy 2 - tworzymy beton z powietrza. Recepta jest prosta - ktoś kto ma "autorytet" (rodzic, nauczyciel, ksiądz - obojętne) mówi: "Nie masz talentu, niczego nie osiągniesz, zapomnij." Dzięki temu, że figura ta ma jakiś autorytet, siła przekazu - czyli głębia sugestii hipnotycznej - jest większa.
undefined
Sep 20, 2015 • 11min

O wrogości do bliźniego swego i części siebie samego

Zaprawdę powiadam Wam moje Bestie - najwyższy czas na srogą pomstę w zapalczywym gniewie. Podstawowe pytanie brzmi - kiedy dotrze do Twojego durnego, zakutego łba, że nikt nie wyjdzie stąd żywy, że jesteś tu tylko na chwilę i drugiej szansy mieć nie będziesz? Kiedy to do Ciebie dotrze - kiedy NAPRAWDĘ do Ciebie dotrze - to że wszyscy skończymy w ten sam sposób, jeśli to naprawdę do Ciebie dotrze - nagle nabierasz energii i przestajesz żyć swoje małe, pokurczone życie zastępcze. Życie zastępcze to życie pod dyktando innych, strachu, wątpliwości i kurczenia się w sobie. Życie zastępcze oznacza, że społeczeństwu udało się - w Twojej jedynej szansie tu i teraz dodajmy - więc udało im się wywrzeć na Ciebie wpływ następujący: onieśmielić zastraszyć skrępować Tak działa społeczeństwo. Taka jest jego rola. Umniejszyć jednostkę. Pozwól, że podam Ci przykład, choć wiem, że już i tak wewnętrznie to rozumiesz. Załapałem się wczoraj fragment jakiegoś talent show. Właśnie sprawdziłem w necie - to był "The Voice of Poland". Piękno programu polega na tym, że ci, którzy przed komisją stają nierzadko mają więcej "talentu" niż cała ta pieprzona komisja razem wzięta. Zwróć uwagę również na to, że komisja jest odwrócona do tych ludzi plecami. Taki mały przejaw dominacji i pokazania swojego statusu. Potem, kiedy komisja łaskawym wzrokiem omiecie kandydata i pochwali go, ten ktoś - to akurat była dziewczyna - zaczyna cieszyć się jak mały piesek, który dostał nagrodę - "O Jezu, dziękuję, naprawdę?!?" Piesek szuka akceptacji. Wszędzie ta pierdolona kompulsja szukania akceptacji i bycia lubianym. Chcesz tak żyć? Piękne podsumowanie tego, co nam się w trybie domyślnym serwuje. Pieniądze są dla tych, którzy już je mają. Status, pozycja i władza też. Ciesz się, że spadły Ci resztki w pańskiego stołu, bo i to może Ci zostać zabranie. Służ wiernie. Czekaj cierpliwie. Oczy w ziemię! Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię. Chyba sobie w chuja lecicie! [do nauczania kościoła jeszcze w tym tekście wrócimy] A świętej pamięci Chris Hyatt ostrzegał - Masz prawo do wszystkiego dopóki o to nie poprosisz Twoje prawa kończą się z chwilą, kiedy skończy Ci się amunicja Zobaczmy zatem jak sprawić by pasy z amunicją nie miały końca i były najcięższego możliwego kalibru. Mówię Ci i namawiam - otwórz oczy na rzeczywistość. Otwórz oczy na to co ludzie ROBIĄ a nie mówią. Na to jak świat DZIAŁA a nie jaki mógłby być. Jestem agnostykiem (to takie trudne słowo, które oznacza, że nie mam pojęcia czy Bóg/bogowie istnieją czy nie - i tak między nami, nie za bardzo mnie to obchodzi). Ale jestem też wielkim fanem nauczania kościoła - ale NIE tego co mówią, tylko tego co ROBIĄ! A co robią? Dbają o swój interes! I się nie szczypią. Myśl przewodnia Zen Jaskiniowca niemalże: żadnego opierdalania się i żadnego bycia pizdą. Widziałeś jak wygląda Watykan? Widziałeś świątynie na Wilanowie? Chłopaki są tak dobrzy w koszeniu pieniędzy, że powinni robić seminaria dla Żydów. Wiele, wiele można się nauczyć. Między innymi tego, że są pasterze i są owieczki. Zgadnij kim Ty masz być w tej historyjce, be-e-e-e-e. 7 grzechów głównych w pełnej okazałości. To znaczy grzechami są one po Twojej stronie. Po stronie "cichych" w czerni co to posiadają ziemię (i rząd dusz i więcej nieruchomości niż McDonald's) to się nazywa motywacja. Bo oni rozumieją. Co rozumieją? Rozumieją, że te 7 grzechów głównych, odpowiednio nakierowanych, stanowi potężną siłę. Dlatego Ty masz się ich wystrzegać. Ty masz się z nich spowiadać. Nie zastanawiało Cię nigdy, dlaczego Bóg jest bardziej gniewny niż miłościwy? Bo gniew, o czym już pisałem wcześniej, jest podstawą determinacji. Gniew, jako emocja, jest po to, żeby wskazywać Twoje PRAWDZIWE wartości, dać Ci znać, że TWOJE normy zostały pogwałcone oraz po to, żeby usuwać z drogi przeszkody. Ludzie pytają mnie - a skąd mam wiedzieć czego naprawdę chcę? Jak mam poznać jakie są moje prawdziwe wartości?
undefined
Sep 14, 2015 • 10min

Jak radzić sobie z niepowodzeniami czyli spokojnie to tylko awaria

Przez krótki moment zastanawiałem się czy użyć słowa 'niepowodzenie' czy 'porażka' ale uznałem, że większość czytających nie odnosi porażek z tej prostej przyczyny, że nie mierzy dość wysoko, nie ryzykuje dość dużo i ogólnie nie gra, żeby wygrać. Poza tym, zracjonalizowałem sobie, każda porażka jest niepowodzeniem ale nie każde niepowodzenie jest przecież porażką. Najlepsze jest to, że żadne być porażka nie musi. Ogólnie mało osób mówi o tym, jak radzić sobie z niepowodzeniami. Które są - co muszę dodać - pewne. I to jest już tak wyświechtane i wszyscy o tym mówią i nikt już tego nie słyszy - że droga do sukcesu (niezależnie od tego jak go sobie definiujesz) usłana jest niepowodzeniami. A ja tu powiem więcej: niepowodzenia nie powinny być tylko pasywnym czymś usyłającym (tak to się odmienia?) drogę, tylko pełnić powinny rolę aktywną. Rolę Twojego paliwa. Pierwsze spójrzmy sobie dlaczego niepowodzenia są absolutnie niezbędne na drodze do rozwoju i sięgania po więcej - bo na tym powinno polegać życie - na sięganiu po więcej tego, na czym Ci zależy i co dla Ciebie ważne. Pomogą nam w tym zadaniu łyżwiarki. Największa różnica między łyżwiarkami najlepszymi a całą resztą nie leży w genach czy osobowości. Różnica leży w innym rodzaju trenowania. Najlepsze łyżwiarki to te, które regularnie i dobrowolnie zmuszają się do tego, by ćwiczyć to, czego JESZCZE nie umieją lub co JESZCZE im nie wychodzi - podczas gdy lubiące swoją strefę komfortu koleżanki ćwiczą to, z czym czują się wygodnie. Czyli to, co już (jako tako) umieją. Wniosek z tego prosty - najlepsze łyżwiarki upadają dużo częściej niż ich gorsze koleżanki. Brzmi jak paradoks, ale nim nie jest. Najlepsze łyżwiarki mają najbardziej obite dupy... Najlepsi non stop rozciągają swoją strefę kompetencji co ze 100% pewnością prowadzi do tymczasowych niepowodzeń. Rozwój polega na robieniu tego, czego jeszcze nie umiesz. Robienie tego, czego jeszcze nie umiesz musi prowadzić do nieudanych prób. Porażek jeśli wolisz. Czyli jak to w życiu bywa, wszystko sprowadza się do ceny jaką jesteśmy gotowi zapłacic za swój sukces. I jak pisze Matthew Syed w swojej książce "Bounce": Doskonałość tworzysz poprzez wyjście ze strefy komfortu, agresywnie trenując i akceptując nieuchronność potknięć. Postęp powstaje w oparciu o fundament niezbędnych niepowodzeń. Na tym polega kluczowy paradoks bycia ekspertem. Przy czym te ‘niepowodzenia’ nie stoją w konflikcie z późniejszą genialnością; one są tego geniuszu częścią. Fundament niezbędnych niepowodzeń - mantra godna zapamiętania. Fundament niezbędnych niepowodzeń jako część składowa geniuszu, bycia nadzwyczajnym i "wrodzonego talentu." Przy czym przy okazji - niezbędność porażek nie oznacza, że specjalnie się umniejszasz i obijasz tyłek. Najlepsze łyżwiarki upadają, bo chcą jak najwyżej skoczyć. Upadają bo grają, żeby wygrać. Nie cierpią niepowodzeń tak samo - lub bardziej - jak my, ale wiedzą, że są etapem rozwoju. Że inaczej się nie da. Że te niepowodzenia są jak pies pasterski - szorstki, nieprzyjemny, boleśnie podgryzający ale utrzymujący Cię na właściwym torze. Tym co pozwala Ci zbudować fundament niezbędnych porażek jest zaufanie do siebie. Zaufanie do siebie oznacza, że wierzysz, że Ci się uda - a jak się nie uda, że poradzisz sobie z konsekwencjami tego niepowodzenia. Bo to konsekwencji a nie czynów się tak naprawdę boimy. Zaufanie do siebie oznacza, że wierzysz, że masz co trzeba by dostać to, czego pragniesz. A jeśli nie masz - to jak w grze komputerowej - zbierzesz po drodze. Tak więc, ufając sobie, jesteś kryty z dwóch stron - i przed startem i na trasie.  Co daje Ci niezbędny poziom optymizmu i relaksacji nawet w obliczu kłopotów. Sorry - zwłaszcza w obliczu kłopotów. Spokojnie, to tylko awaria zamiast, przepraszam, czy leci z nami pilot? Nikt z nas, dosłownie NIKT, nie jest w stanie obiektywnie ocenić swojego potencjału - czyli tego, co zwie się talentem. Albo przestrzelimy w górę albo przestrzelimy w dól,
undefined
Aug 19, 2015 • 15min

O tym, że aby dostać to co chcesz musisz zostać tym kim jesteś

Dawno dawno temu, kiedy jeszcze ze sobą rozmawiali, współtwórcy NLP, Bandler i Grinder wychodzili na scenę i jeden mówił: "Wszystko jest hipnozą" na co drugi odpowiadał: "Nie ma czegoś takiego jak hipnoza." Najlepsze jest to, że obaj mieli rację. Życie pełne jest paradoksów. Największym z nich jest to, że nie ma czegoś takiego jak paradoks. Być może faktycznie jest tak, że najwyższą formą bycia człowiekiem jest medytowanie. W sumie to ma sens. Dziś niemal wszyscy medytują. Przypomina to nieco nordic walking - pajac bierze patyki i udaje przed sobą i innymi, że coś robi. Podobnie z medytacją - traktowana jest albo jako forma ucieczki (bardziej "zielona" niż alkohol czy dragi) albo jako pobudzanie własnej próżności poprzez (mniej lub bardziej) elitarną przynależność i zaspokojenie instynktu stadnego. Żeby było jasne - ja sam medytuję. Tylko mam dziwne wrażenie, że w zupełnie innym celu niż większość. Bo widzisz - ja nie medytuję po to, żeby zostać Buddą i doznać oświecenia. Ja medytuję po to, żeby na zawołanie "przestać być człowiekiem" i "zostać zwierzęciem." Już wyjaśniam o co mi chodzi. Tak się dziwnie składa, że bycie człowiekiem jest funkcją dodaną. To oznacza, że wszystkie poprzednie etapy ewolucji JUŻ są w Tobie. Jak zapewne wiesz, ale nie pamiętasz, świat nie jest czarno-biały a to oznacza, że nic nie jest tylko dobre albo tylko złe. Na najbardziej prymitywnym poziomie, który jest ZAWSZE włączony wszyscy jesteśmy jak ameba czy inny pantofelek - w tym sensie, że nasz układ nerwowy ucieka od bólu w stronę przyjemności. Żadna wielka filozofia. Uciekać od tego co nieprzyjemne i/lub biec w stronę tego co przyjemne. Poziom środkowy, moim zdaniem kluczowy, stanowi właśnie część zwierzęca. W poprzednim poście nazwałem to Ciemną Stroną albo Wewnętrznym Drapieżnikiem. Nie chodzi tylko o odruchy biologiczne. Chodzi o coś innego - chodzi o chęć dominacji, rywalizacji, podporządkowywania i kontrolowania. Taki mały wewnętrzny Król Dżungli. Jest tam i objawia się impulsami oraz pragnieniami. Najwyższy - i niekoniecznie najlepszy - poziom to człowiek. Najlepsze w byciu człowiekiem jest to, że bycie człowiekiem oznacza wybór. Dla większości osób, oczywiście, to czysta teoria, ale jednak  jest wybór. To nas różni od zwierząt. Tym co pozwala nam na wybór jest świadomość - a dokładniej bycie świadomym. Najwyższą formą świadomości, najwyższą formą ludzkiego osiągnięcia jest świadome skupianie naszej uwagi na czymś co wybierzemy. Żebym zabrzmiał na jeszcze bardziej inteligentnego: najwyższym świadectwem człowieczeństwa jest świadome jednopunktowe skupianie uwagi. Dlatego medytowanie jest tak kurewsko trudne. I dlatego większość medytujących jedynie pajacuje. Jednym z wielu problemów bycia człowiekiem jest wierzenie w coś co zwie się "osobowością". Mówiąc inaczej - w programowanie, które w 99% narzucone jest nam przez innych. Jak nauczał Andrew Salter: społeczeństwo jest największym wrogiem zdrowia psychicznego a nasi najwięksi oprawcy mają zawsze przyjazne twarze. Pisałem o tym często - rodzina, bliscy, szkoła, kościół, media - wstaw sobie resztę. Osobowość, czyli "ja" to nabyty mechanizm obronny. Wilhelm Reich nazywał go "zbroją". Daje iluzję bezpieczeństwa, ale zabiera wolność. Tak zwana "dojrzała osobowość" jest najwyższą formą oszustwa. Dlatego święcie wierzę w to, że każdy z nas w mniejszym lub większym stopniu jest rozpieprzony. I to rozpieprzenie jest zazwyczaj na poziomie osobowości. Tego, kim rzekomo jesteś. Tego, kim pamiętasz, że jesteś. Dobra wiadomość brzmi, nie tylko NIM jesteś. Bo poza "ja" - osobowością, Tobą społecznym, ułożonym, ugładzonym, przyciętym i dopasowanym do harmonijnego życia we wspólnocie ludzkiej, jest jeszcze JA - ta część, która ułożyć się nie dała, która pozostała dzika i nieokiełznana. Mało poprawna politycznie - bo lubi walkę, dominację i jest kurewsko ambitna. Oraz niczego nikomu nie zapomina i nie wybacza. Nigdy. Pozdro od Ciemnej Strony                                                                 ...
undefined
Aug 3, 2015 • 15min

O tym jak odkryć swój „talent” i pasję (do bycia mordercą)

Zostałem poproszony w komentarzach o to, żeby napisać coś na temat tego, jak odkryć swoją pasję albo swój talent - w skrócie o to, żeby napisać coś ludziom, którzy nie wiedzą co zrobić ze swoim życiem lub nie wiedzą, którą z dróg wybrać. I oczywiście to nie moje zadanie - nie jestem od tego, żeby mówić Ci co masz robić - a Ty nie jesteś od tego, żeby inni Ci mówili. Przy okazji - talent i potencjał będę używał wymiennie. Nie lubię słowa talent, bo jest wymówką: albo "mam talent" więc już niczego nie muszę robić, albo "nie mam talentu" więc praca nie ma sensu. Potencjał - co innego - aż się prosi, żeby rozwijać. Jest taka scena w "To ja złodziej" Jacka Bromskiego, w której Olbrychski mówi do swojej filmowej żony: "Gdyby Picasso nie był skurwysynem, to malowałby pocztówki." Pozostajemy na moment w klimacie polskiego szołbiznesu i słuchamy T.Love: "Ale ja mam w sobie mordercę, wojownika, chcę zjeść twoje serce." I właśnie przy okazji odkrywania swojej drogi / talentu / pasji / potencjału będziemy omawiać sobie tego mordercę i tego skurwysyna. Swoją drogą, to już drugi tekst. Wcześniejszy skasowałem. Był zły. Nie ma gorszego rozczarowania, niż rozczarować samego siebie. Dlatego poszedł do kosza. Ten będzie bardziej surowy. I w planach krótki. Zobaczymy jak wyjdzie. Po pierwsze, jeśli nie dasz sobie kredytu zaufania, pełnej wiary - nawet [a szczególnie wtedy] kiedy sądzisz, że jest mocno na wyrost - masz przejebane. Nie odkryjesz siebie. Jeśli nie ufasz sobie, musisz ufać innym. Komuś musisz. Skończysz w rowie. Nie wiem czym będzie dla Ciebie ten rów, ale zmarnujesz życie. Po drugie, jeśli nie wierzysz w Wolną Wolę - niezależnie od tego jak to rozumiesz - czyli w to, że możesz kontrolować swoje życie i swoje czyny - masz przejebane. Jeśli nie wierzysz, że możesz dowodzić sobą i dowodzić innymi - jest źle. Jeśli czujesz się ofiarą okoliczności - zasługujesz na wszystko co dostajesz. Najważniejszym elementem stawania się sobą (Nietzsche namawiał: "Powinieneś stać się tym, kim jesteś!" - słowa tak mądre, że większość ich zupełnie nie kuma) jest nawiązanie silnej i intymnej łączność ze swoją Ciemną Stroną. Serialowy Dexter nazywał to "Mrocznym Pasażerem". Oczywiście, nie chodzi mi o zabijanie, gwałty, kradzieże itp podobne gówna. Rozumiem, że rozumiesz, że używam tu przenośni. Ciemna Strona to głęboko ukryta PRAWDZIWA część Ciebie, która nie poddała się dyktatowi społecznego ugładzania, która odmówiła bycia wtórną, mierną, przeciętną, ugrzecznioną i jedną z wielu. To część po której nie przejechał się walec społecznego warunkowania. To ta część Ciebie, która pokazuje środkowy palec mechanizmom manipulacji takim jak poczucie winy czy poczucie wstydu. To ta część Ciebie, dodam jeszcze raz - prawdziwa część Ciebie - która jest NIESKRĘPOWANA  tym kim jest, jaka jest i czego chce. To Twój wewnętrzny drapieżnik - bez strachu, bez inhibicji, bez poprawności politycznej, bez nadwrażliwości i bez neurozy. To surowa energia, rodem z jaskini, która oznacza społeczne niedopasowanie. Spójrz prosto w oczy swojej Ciemnej Stronie. Marlon Brando w "Czasie apokalipsy" (United Artists 1979) Bo, widzisz, nie można być dopasowanym i utalentowanym. Nie można być jednym z wielu i rozwijać potencjału. Nie można być przeciętnym i być nieprzeciętnym. Dlatego potrzebujesz swojej Ciemnej Strony - po to, żeby przestać udawać, że jesteś tym kim NIE jesteś. Żeby przestać udawać, że jesteś jednym z wielu. Po co to czytasz, skoro nie WIESZ, że jesteś INNY? Po co to czytasz, skoro nie CHCESZ się WYRÓŻNIĆ? Kogo w takim razie okłamujesz? I nie interesuje mnie kim jesteś - 40-sto kilogramową dziewczyną czy 150kg facetem. Masz Mrocznego Pasażera. Ten cień, któremu  NIE możesz w sposób bezpośredni pozwolić wyjść na zewnątrz. Nie możesz go ukazać publicznie w czystej formie. Możesz go wypuszczać na zewnątrz tylko w sposób pośredni, poprzez działanie. To jest ta część Ciebie, o której NIE opowiesz u cioci na imieninach. Im głębsza i im bardziej mroczna - tym większą może...
undefined
Jul 15, 2015 • 11min

O zwyczajnych, nadzwyczajnych i pozytywnym urojeniu

Joseph Campbell powiedział kiedyś, że nie wierzy w to, że tak naprawdę szukamy sensu życia. Życie jest puste i to Ty nadajesz mu sens,  więc pytając o niego, odpowiedź pyta samą siebie. Campbell uważał że to czego tak naprawdę poszukujemy to poczucie bycia żywym. Mówiąc prościej - chcesz czuć, że żyjesz. W ramach tego życia, niezależnie od tego jakim ono właśnie jest - a raczej - niezależnie od tego jak go właśnie odbierasz - funkcjonujesz w ramach jakieś rzeczywistości. Dlatego zanim pogadamy sobie o zmianie, porozmawiajmy o tym, co jest tą rzeczywistością. W pierwszym i jak na razie jedynym produkcje "ze stajni" ZenJaskiniowca, a więc w "Motywacji bez motywacji" jest fragment, gdzie omawiam podejście stoików i ich koncepcje fatalizmu. W skrócie, koncepcja fatalizmu w ich wykonaniu polega na tym, że to co było już było, więc tego nie zmienisz. Pozamiatane, więc rozwodzenia się nad przeszłością i życie nią to strata czasu. Odrób lekcję i idź do przodu. To co jest teraz też trwa na tyle krótko, że teraz też nie da się na dobrą sprawę zmienić. Więc też zaakceptuj. Jest jak jest. Natomiast to co można zmienić - i to na co realnie mamy wpływ - to przyszłość. Ale żeby wpłynąć na przyszłość - zaczynasz TU i TERAZ. Mówiąc inaczej - możesz kształtować rzeczywistość. Jest plastyczna. Pomostem łączącym Ciebie z jutrem jest dziś. Pomostem łączącym Ciebie z jutrem jest Twój sposób myślenia oraz WIARA - to, że wierzysz w rzeczy (i widzisz rzeczy), których inni jeszcze nie widzą. Dlaczego inni ich nie widzą? Dlatego, że - z definicji - większość ludzi jest typowa. Zwyczajni ludzie myślą w kategoriach tego, co "realistyczne". Jeśli szansa jest mniejsza niż 50/50 - "ryzyko" jest dla nich zbyt duże. Dowcip polega oczywiście na tym, że rzeczywistość  jest plastyczna. W 1900 roku złoty medalista Igrzysk Olimpijskich przebiegł 100m w 11 sekund. Uznano go za bezprecedensowy cud natury a czas za niemożliwy do pobicia. Dziś zawodnik z takim czasem  nie ma szans załapać się na poważniejsze zawody krajowe. Najszybszy maratończyk tamtego okresu finiszował z czasem, który potrzebny jest teraz tysiącom amatorów do załapania się na Maraton Bostoński. Mówiąc w skrócie, to co "niemożliwe" i "nierzeczywiste" jest takim, dopóki ktoś nie sprawi, że stanie się namacalną rzeczywistością. Kiedy pracuję z moimi Klientami, mówię im, że ich marzenie, ich wizja tego, czego chcą od życia powinna być nierzeczywista, powinna być nierealistyczna. Kroki, czyli cele, które do niej prowadzą, powinny być małe, realne i proste - ale sama wizja tego, co sprawi, że będziesz bardziej żywy nie powinna być realistyczna. Dlaczego? Dlatego, że "realistyczny" oznacza sztuczne, nałożone przez kogoś ograniczenia. Oznacza życie pod dyktando tego, co inni uznali za możliwe dla siebie - i żeby było śmieszniej, dla Ciebie. A jeśli weźmiemy pod uwagę, że inni, w zdecydowanej większości są zwyczajni i przeciętni... Steve Chandler wspomina kiedyś, jak w latach 70-tych, do Arizony, gdzie pracował jako dziennikarz sportowy przyjechał niejaki Arnold Schwarzenegger. Wtedy nie był jeszcze nikim powszechnie znanym ani nie był filmową gwiazdą. A może jednak był? Chandler wspomina, że Arnold działa na zasadzie: ACT AS IF - czyli zachowuj się tak, jakby to czego chcesz już było prawdą. Formalnie Arnold nie był jeszcze gwiazdą filmu. Ale Arnolda formalności nie odchodziły - w jego umyśle, w jego rzeczywistości - był gwiazdą, tylko inni jeszcze tego nie wiedzieli. Arnold widział to, czego nie było jeszcze widać. A im mocniej to widział i czuł - tym bardziej zaczynali to zauważać inni. Arnold, przez całą swoją karierę, działał z poziomu tego co nazwałem sobie "pozytywnym urojeniem". Absolutnym i ślepym przekonaniem, że Twoja wizja nie tylko się spełni, ale już jest namacalną rzeczywistością. Nie tylko Arnold tak działał, zresztą. Głos zabierze Lady Gaga - lubisz, nie lubisz, obojętne, ale dziewczyna wie co nieco o osiąganiu swoich celów i marzeń: Działam z pozycji urojenia pozytywnego (ang.
undefined
Jun 25, 2015 • 7min

Motywacja bez motywacji

[TO NAGRANIE I JEGO TRANSKRYPCJA STANOWI MAŁY FRAGMENT "MOTYWACJI BEZ MOTYWACJI"] (...) W tym nagraniu rozbiję, w oparciu o dowody, jeden z największych mitów na świecie – mit potrzeby motywacji, mit niezbędności motywacji  jako napędu do działania. Mam zamiar, w sposób logiczny i krok po kroku, uwolnić Cię od tej obciążającej iluzji. Chcę dać Ci wolność. Wolność OD kompulsji bycia w odpowiednim stanie i wolność DO swobodnego działania. Za chwilkę się tym zajmiemy, ale na początek 3 cytaty, które wprowadzą nas w klimat – potem, w dalszej części nagrania, zobaczysz ich sens. Cytat 1: „Zachowuj się tak, jakby to co robisz MIAŁO ZNACZENIE. Bo ma.” - William James Cytat 2: „Najlepszym sposobem wykorzystania życia jest poświęcenie go czemuś, co przetrwa dłużej niż Ty.” - William James Cytat 3: „Co jest do zrobienia TERAZ?” - Shoma Morita Wyobraź sobie, że ktoś proponuje Ci dwa wybory: próby kontrolowania tego, czego kontrolować się nie da, lub możliwość kontrolowania tego, co kontrolować można. Co wybierasz? Wyobraź sobie, że ta sama osoba proponuje Ci potrzebę bycia uzależnionym od czegoś zmiennego lub możliwość korzystania z czegoś stałego. Wybór wydaje się dość prosty, prawda? Próby kontrolowania swojego stanu emocjonalnego oraz swoich myśli i odczuć są fikcją. To jest najbardziej rozpowszechniona forma science-fiction, jaką znam. Na dobrą sprawę skazuję Cię na frustrację. Podstawowe założenie tego modelu jest takie: Nikogo nie interesuje co myślisz i czujesz. Świat reaguje jedynie na to, co robisz. Swoje życie zatem możesz budować wyłącznie w oparciu o działanie.  Emocje i odczucia są jedynie wyrywkiem rzeczywistości i często wprowadzają Cię w błąd. W dodatku nie możesz ich kontrolować – co próbują wmówić Ci inni a co udowodnię w dalszej części materiału. To co nazywamy myśleniem, jak powiedział William James, jest w przypadku większości ludzi jedynie przetasowywaniem starych uprzedzeń.  Twój mózg powstał po to, żeby rozwiązywać problemy w ruchu. I tym ruchem, czyli działaniem, będziemy się tutaj zajmować. Tak więc, nikogo nie interesują Twoje zachcianki, marzenia, wymówki, nadzieje, intencje, plany czy dobre chęci. Nikogo nie interesuje Twój potencjał oraz twoje dzieciństwo. Nikogo nie interesują Twoje lęki, obsesje, bolączki, słabości i ból. I Ciebie też nie powinny interesować. Liczy się tylko to, co się dzieje. Liczy się tylko to robisz. Reszta jest mentalną masturbacją. Rzeczywistość nie odpowiada na Twoje myśli, emocje, odczucia czy przekonania. Odpowiada jedynie na to, co robisz. Problemem nie jest to, że Ci się nie chce. Problemem jest to, że robisz z tego problem. Problemem jest to, że żyjemy w świecie, gdzie wszędzie wmawia nam się, że trzeba bycie w kontakcie ze swoim wewnętrznym światem emocjonalnym a to niestety skutkuje dyktatem emocji a nie rozsądku. Problemem jest to, że mało kto odróżnia odczuwanie emocji od bycia emocjonalnym. Problemem jest to, że oba niezależne od siebie światy, czyli świat wewnętrzny (myślenia, emocji i odczuwania) oraz świat zewnętrzny (tego co robisz) są w głowach większości osób od siebie uzależnione – dokładnie w tej kolejności:- pierwsze musi mi się chcieć a dopiero potem mogę robić. Problemem jest to, że na każdym kroku – z dużą skutecznością jak widać - używając języka NLP „instaluje się” nam bezradność. Co oznacza bezradność? Oznacza ona, że jesteś impotentem – sam niczego nie zrobisz, MUSISZ, dosłownie MUSISZ opierać się na pomocy z zewnątrz. Domagamy się coraz większej ilości rzeczy, domagamy się pracy, pieniędzy, spokoju, komfortu – zapominając, że to przede wszystkim nasza odpowiedzialność. Wszyscy mają dziś prawa, ale nikt nie chce mieć obowiązków. Wszyscy mają dziś potrzeby – ale nikt nie chce płacić za nie ceny. No i oczywiście – to Ty jest centrum wszechświata i to on ma układać się pod Ciebie. Nie odwrotnie. I tak 7 i pół miliarda razy – bo przecież tylu mamy mniej więcej ludzi na świecie a więc i tyle centrów. Przypomina mi to scenę z „Bruce'a Wszechmogącego” kiedy,
undefined
Jun 23, 2015 • 6min

O byciu niedorozwiniętym frajerem, dokonywaniu zmian i urojonej fantastyczności

Od lat fascynuje mnie to, jakie cechy mają ludzie naprawdę skuteczni - zarówno w kontekście biznesowym jak i osobistym. Często bardzo się różnią, ale parę rzeczy jest wspólnych. W miniony weekend udało mi się "zidentyfikować" kolejną taką wspólną cechę. WIELKĄ wspólną cechę, dodać należy. Podziękiwania za to należą się Gene'owi Simmonsowi, najbardziej zadziwiającej gwieździe rocka (lider KISS). Gotowi? NIESKRĘPOWANIE - tym KIM są, tym CZEGO chcą i tym JAK po to sięgają. Ci, którzy ze mną pracowali (i parę osób, które dostały ode mnie do testowego słuchania pierwszy produkt ZenJaskiniowca) wiedzą, że są dwa sposoby manipulowania społeczeństwem a więc i jednostką. Poprzez WSTYD (głównie kultury wschodu) oraz poprzez WINĘ (judeo-chrześcijański model domyślny). SKRĘPOWANIE - tym, że jesteś, tym kim jesteś, tym czego chcesz i tym, że w ogóle śmiesz chcieć, łączy w sobie oba te elementy. I wstyd i poczucie winy. W jeden ładny i paraliżujący węzełek, który zapewnia, że swoje jedyne życie spędzasz w skurczu i niedorozwoju. "CHCĘ WIĘCEJ!" brzmi niemal jak zbrodnia. Tak jakby bycie mniej i posiadanie mniej było jakąś wielką cnotą. Jakoś nie słyszałem, żeby kościół postanowił sprzedać Watykan i inne nieruchomości i rozdać kasę biednym. Za to zauważyłem, że powstają nowe świątynie. "Po czynach ich poznacie", tak to było? Bycie frajerem oznacza, że dbasz o czyjś interes bardziej niż o własny i/lub, że uważasz, że inni zadbają o Ciebie bardziej niż o siebie. Jesteś? Jesteś winien grzechu bycia frajerem? Jesteś winien kurczenia się dlatego, że ONI są ważniejsi niż JA? Jesteś winien niedorozwoju własnego, bo "nie wypada" i "bo co pomyślą" albo "kim ja jestem, żeby chcieć i osiągać?" Swoją drogą, kolejną wspólną cechą jest to, że ludzie sukcesu myślą w kategoriach: "Skoro mogli oni, to mogę i JA!" [bardzo dobra mantra swoją drogą, polecam]. Tak myślał na przykład Arnold, kiedy podziwiał innych ludzi sukcesu, co opisałem w poście o modelu Arnolda. Dla przypomnienia: Kiedy widzę wielkich ludzi mówię do siebie: "Też tak mogę!"  [patrz - wiara w siebie, nie stawianie innych na piedestale, afirmacja życia zamiast durnego pochylania głowy w poczuciu uniżenia]. Siła polega na tym, by się nie poddawać. Wszyscy posiadamy wielką wewnętrzną moc [JUŻ masz to co potrzebne, masz to pobudzić - nie zdobyć z zewnątrz!]. Tą mocą jest WIARA W SIEBIE [pamiętaj, że wiara nie wymaga dowodów, więc nie ma znaczenia co się działo kiedyś]. Nim wygrasz, musisz zobaczyć siebie wygrywającym. I musisz czuć głód [głód jest podstawą osiągnięć, ambicją albo chciwością - jak kto woli]. Musisz pragnąć podbojów [zwróć uwagę na język]. Każde marzenie niesie ze sobą jakieś ryzyko, szczególnie ryzyko niepowodzenia. Ale mnie ryzyko nie zatrzymuje [patrz - obraz siebie]. Nie można wiecznie przegrywać. Zatem pytania do siebie samego brzmią: Czy jesteś zafascynowany sobą? Czy wiesz, że możesz na siebie liczyć? Czy jesteś swoim największym fanem? Czy jesteś w biznesie bycia [tu podaj swoje imię i nazwisko]? Czy żyjesz tak, by minimalizować bagaż żalu i niespełnienia? Czy pamiętasz, że jutro może nie nadejść? Czy rozumiesz, że z miłości własnej WYNIKA OBOWIĄZEK działania na własną korzyść? Czy rozumiesz, że jeśli się kochasz, nie możesz się krzywdzić? Czy stawiasz interes korporacji, instytucji, POLMOS-ów, dealerów czy browarów ponad swój? Czy robisz tylko to co Cię wzmacnia a usuwasz to, co Cię osłabia? Czy patrzysz na to co inni ROBIĄ a nie na to co MÓWIĄ? Czy czekasz na zbawienie? Nie możesz po prostu przejść przez życie zostawiając rzeczy takimi, jakimi są. Wszyscy mamy możliwość dokonywania zmian i gdybym miał umrzeć już dziś, wiem, że uczyniłem świat lepszym. Życie jest zbyt krótkie by zajmować się czymś innym, niż urojonym przekonaniem o swojej własnej fantastyczności." - Gene Simmons TO CO UKRYTE, W KOŃCU STAŁO SIĘ JAWNE... Poznaj metody, które dają siłę najlepszym https://youtu.be/Nw7jwl7Q5Tg Ten program da Ci: POCZUCIE MOCY POCZUCIE KONTROLI

The AI-powered Podcast Player

Save insights by tapping your headphones, chat with episodes, discover the best highlights - and more!
App store bannerPlay store banner
Get the app